niedziela, 11 grudnia 2011

Opisać nieopisywalne, czyli marzenia się spełniają...

Udało nam się. Dopięłyśmy swego mimo wszystko. Pomiędzy 27.09 a 12.10.2011 odbyłyśmy najbardziej niezwykłą, magiczną i szaloną podróż naszego życia. Te dwa tygodnie okazały się jednym z najważniejszych wydarzeń w naszym życiu - zmieniającym światopogląd, poczucie estetyki i moralności a także nas same. Niech nie dziwi więc fakt, że za elektroniczne pióro, jesteśmy w stanie sięgnąć dopiero teraz. No bo niby jak mamy opisać spełnione marzenie, które pozostawia po sobie taki niedosyt i pustkę, że powrót do rzeczywistości to jak rzucić głazem z samolotu na ziemię. Twarde i bolesne. Powolutku więc, przygotowujemy materiał sprawozdawczy, który musimy rozłożyć na podejrzewam kilka ładnych postów żeby to wszystko jakoś ogarnąć. Właściwie to zastanawiam się jaką formę obrać, czy chronologicznie opisywać całą podróż, tak jakie było pierwotne założenie czy też wątkami pogrupować zdarzenia plus wnioski i nauki jakie wyniosłyśmy z Korei i zrobić z tego osobne posty? Ciężko wybrać. Ale trzeba w końcu zakasać rękawy i wziąć się do roboty po tym okresie milczenia i w ogóle za siebie się wziąć!
To wręcz niewiarygodne jak w dwa tygodnie ten przedziwny kraj stał się dla nas nowym domem. Niemalże od pierwszych chwil wiedziałyśmy, że to jest to, jak miłość od pierwszego spojrzenia - pasowało wszystko: klimat, zapachy, ludzie, aura, miejski transport, budynki - jak dłoń w rękawiczkę chciałoby się rzec. Każdy kto nas pytał: dlaczego Korea teraz już dostanie odpowiedź: bo w żadnym innym miejscu w jaki rzucał nas los nie czułyśmy się bardziej przynależne niż w Korei.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz