środa, 15 czerwca 2011

Rowerkiem w stronę "korean shape" :)

Do pracy dzień jak co dzień, czyli w każdy dzień dojeżdżam do pracy rowerem. Przyczyny są dwie: mam dość blisko, to znaczy odległość do przemierzenia w ogóle się nie kalkuluje do przejechania ją autobusem (zwłaszcza, że każdy grosz idzie do skarbonki na jedyny i słuszny bilet), a dwa , że mam możliwość ruchu, co na pewno jest prozdrowotne i przyczynia się do uzyskania tzw. przeze mnie i Wiewióra "korean shape".

Tak wygląda mniej więcej ścieżka, którą pokonuje dwa razy dziennie. To co tu widać po lewej to rzeczka-kanał (nie wiem jak to nazwać poprawnie), która ciągnie się od mojego domku aż do punktu w którym znowu wyjeżdżam na jezdnię i zjeżdżam już docelowo do pracy.


Rzut na czystość wody w kanale - ale roślinki są więc nie ma co narzekać :)


Jeszcze jeden mostek i będziemy w domku :)


No i trochę fauny na koniec. Parę dni temu przeżyłam mały incydent z kaczkami w roli głównej i oficjalnie się obrażam...

piątek, 10 czerwca 2011

Cheoyongmu... Z seri łasiczych wspomnień :)

Całkiem niedawno byłam na występie (spektaklu) Cheoyongmu. Dla mnie było to niesamowite przeżycie, które wspominam ilekroć usłyszę gdzieś azjatycką muzyke tradycyjną. Spektakl okazał się trochę gwoździem do trumny jeśli chodzi o utwierdzenie, że koreańską kulturą to ja juz dawno powinnam się żywić, poić i oddychać. Jest coś w tym tańcu i muzyce mistycznego, coś co sprawia, że człowiek ma wrażenie wejścia w kolejny etap wtajemniczenia. Dziś dla odżycia wspomnień wrzucam filmików kilka i tak myślę, że o Cheoyongmu warto zrobić osobną notkę, bo to rzecz nietuzinkowa - UNESCO objęło go patronatem jako niematerialne dziedzictwo Korei a to nie jest byle co. Więc zachęcam: upajajmy się...






niedziela, 5 czerwca 2011

Początek podróży...

Jest takie stare przysłowie, które mówi, że gdy Bóg drzwi zamyka to otwiera okno. Nasza podróż zaczęła się właśnie w takim punkcie: zamykające się drzwi, początki rezygnacji z marzeń i ambicji, powolne oswajanie się z myślą, że tzw. "życie" w końcu nas dopadnie i połknie nas szara proza życia z którą i tak walczyłyśmy od dłuższego czasu. I tak odnalazła nas Korea - świat, który choć tak różny od naszego to jednak najbardziej pasujący do wymagań i potrzeb naszych niespokojnych dusz i zaspokajający potrzeby wiecznie głodnego ducha. To tyle lirycznego słowa wstępu :) A o co chodzi mówiąc prostym językiem? Zakochałyśmy się w Korei Południowej od pierwszego wejrzenia, czyli jakiś rok temu. Od tego czasu wszystkie nasze działania, energia i życie skierowane jest ku jednemu celowi: poznać i dowiedzieć się jak najwięcej a w końcu wyjechać do naszego ukochanego kraju, żeby na własnym futrze przekonać się o jego niezwykłości. I  o tym będzie ten blog: o tym jak odkrywamy Koree, co nas w niej fascynuje, co zdołałyśmy odkryć, czego się dowiedzieć, o naszych poczynaniach do wyjazdu czyli o wszystkim co koreańskie i azjatyckie. Chcemy by był to zapis procesu odkrywania (Wiewiór ma manię uwieczniania momentów - ale o tym kiedy indziej) i możliwość podzielenia się naszymi zainteresowaniami z innymi przy oczywistym założeniu, że ktoś w ogóle tu zajrzy :) Przy okazji dodam, że jest to nasz pierwszy blog i za wszelkie potknięcia z góry przepraszamy (zwłaszcza, że zanim ogarnę obsługę tego wszystkiego to chyba trochę potrwa)!

Fighting!!!