piątek, 10 czerwca 2011

Cheoyongmu... Z seri łasiczych wspomnień :)

Całkiem niedawno byłam na występie (spektaklu) Cheoyongmu. Dla mnie było to niesamowite przeżycie, które wspominam ilekroć usłyszę gdzieś azjatycką muzyke tradycyjną. Spektakl okazał się trochę gwoździem do trumny jeśli chodzi o utwierdzenie, że koreańską kulturą to ja juz dawno powinnam się żywić, poić i oddychać. Jest coś w tym tańcu i muzyce mistycznego, coś co sprawia, że człowiek ma wrażenie wejścia w kolejny etap wtajemniczenia. Dziś dla odżycia wspomnień wrzucam filmików kilka i tak myślę, że o Cheoyongmu warto zrobić osobną notkę, bo to rzecz nietuzinkowa - UNESCO objęło go patronatem jako niematerialne dziedzictwo Korei a to nie jest byle co. Więc zachęcam: upajajmy się...






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz